W poszukiwaniu ciekawych lektur...tym razem zbłądziłam, ale będę szukać dalej.



Dziś krótko, bo nie będzie "ochów i achów", bo i po co się rozpisywać nad książką, która nie wzbudza żadnych skrajnych emocji, ani zachwytu, ani też złości, ot książka o jakiej szybko zapomnę. Jakoś do tej pory nie miałam okazji czytać niczego autorstwa Isabel Allende, zobaczyłam tę książkę w bibliotece i pomyślałam sobie, że czas nadrobić braki w lekturze i zaznajomić się z jej twórczością, tym bardziej, że pisarka zbiera bardzo przychylne recenzje. 
I co? Wielkie rozczarowanie, "nudy na pudy", flaki z olejem, itd. Nie wiem czy to wina tej konkretnej książki, ale trochę wysiłku kosztowało mnie, by zmusić się do przeczytania jej do końca. Niby główna bohaterka to silna kobieta, która dokonała rzeczy niebywałych w swym długim życiu, bowiem akcja toczy się  XVI wieku w czasach podboju Peru i Chile, a książka jest kroniką życia tytułowej Ines, więc powinno być ciekawie, ale nie jest. Mamy głód, długą podróż przez morza i lądy, walkę o przetrwanie, wojnę, zdradę, wielką miłość i dzielną Ines, są nawet Indianie, ale wszystko to razem jakieś nijakie i wyblakłe. Fabuła nużąca, bohaterowie nieciekawi, mówiąc bez ogródek: NUDA. 
Nie chcę być niesprawiedliwa i jedno z całą pewnością mogę powiedzieć o autorce, Alllende potrafi pisać, ale jakoś mnie jej styl nie porywa i do mnie nie przemawia. Zastawiam się tylko czy może miałam pecha i powinnam była wybrać inną książkę tej autorki czy cała jej twórczość się tak prezentuje. Może ktoś z Was czytał coś innego i zechce mi polecić -  jak coś, czekam na propozycje.
A tymczasem,  znów  przenoszę się w świat fantastyki...

Komentarze

Popularne posty