Małgorzata Musierowicz przedstawia nam "Wnuczkę do orzechów".


To już dwudziesty tom z serii słynnej Jeżycjady Małgorzaty Musierowicz, opowiadającej losy sympatycznej i nieco zwariowanej rodziny Borejków - dla mnie lektura obowiązkowa! Co prawda moje podekscytowanie nieco osłabło z początku, a pierwsze strony mówiąc szczerze rozczarowały... Nieco strapiona, z lekkim niedowierzaniem, pomyślałam sobie, że chyba już jestem za stara na książki - jakby nie patrzeć - dla młodzieży. Styl, w  którym napisana jest Jeżycjada wydał mi się nadto staroświecki i nie przystający do współczesnego świata, jednak, kiedy tylko pojawiła się szalona  Ida Pałys, niegdyś Borejko - "Wnuczka do orzechów" nabrała rumieńców.

Akcja książki toczy się upalnym latem, dla odmiany poza Poznaniem, w spokojnej wsi, gdzie z dwiema babciami mieszka Dorota Rumianek, ułożona i niezwykle skromna maturzystka. W dość niebywałych okolicznościach poznaje Idę, która postanawia odetchnięć nieco od swojej zwariowanej rodziny i pod wypływem impulsu wynajmuje pokój u Doroty oraz decyduje spędzić w ten sposób resztę wakacji.

Jak w każdej powieści Małgorzaty Musierowicz, mamy tu przedstawioną historię miłosną dwójki nastolatków, muszę przyznać, że opisaną bardzo zgrabnie i mimo wszystko niebanalnie. Ja wiem, że książki tej pisarki, mogą się dziś wydawać mało wiarygodne, oderwane od rzeczywistości i naiwne, ale myślę, że ten tom się doskonale obronił. Nawet w tej wyjątkowej i oryginalnej rodzinie zachodzą nieubłagane zmiany. Nie da się ukryć, że najmłodsze pokolenie Borejków jest nieco znudzone kwiecistymi wywodami z licznymi wtrętami po łacinie, głoszonymi przez dziadka Ignacego, który z kolei zaczyna dostrzegać u wnuków słomiany zapał do słuchania tego typu dysput i  spogląda na nich, z większą niż zazwyczaj, wyrozumiałością i pobłażliwością.

Miło było ponownie spotkać się z rodziną Borejków, uwielbiam ciepło, mądrość i dobroć, które od nich emanują. Szczególnie przed świętami była to miła podróż, mimo tego, że akcja rozgrywa się upalnym latem.

Zdecydowanie polecam Wam "Wnuczkę do orzechów", choć właściwe jestem pewna, że nie trzeba mocno zachęcać do czytania kolejnych książek z tej serii, tych, którzy pokochali je będąc nastolatkami - ich uczucie nie osłabnie nawet, kiedy będą (będziemy) mieć trochę więcej, niż naście lat.

Komentarze

Popularne posty