"Odpływ" Larsa Saabye'go Christiansena, po prostu dobra literatura.


Błądziłam między półkami w księgarni w poszukiwaniu czegoś do czytania - w czynności tej zupełnie nie przeszkadzał mi fakt, że w domu czekało na mnie, kilka niedawno zakupionych pozycji, bo jak powszechnie wiadomo, książek nigdy dość... - i tak wpadł mi w ręce "Odpływ" Larsa Saabye'go Christensena. Zachęcona pozytywnymi komentarzami umieszczonymi na obwolucie, bez wahania, dołożyłam ją do już wcześniej upolowanych książek. Od razu Wam zdradzę, że był to absolutnie udany zakup  i słuszny wybór, gdyż dzięki tej lekturze miałam możliwość obcowania przez dobrych kilkanaście godzin z dobrą, niebanalną i porywającą literaturą.

Przyznam, że pierwsza część powieści  mnie nieco nużyła, klimat spokojnych, sielskich wakacji w małej norweskiej mieścinie wydawał się monotonny i pozbawiony akcji. Pomyślałam sobie, ot co, kolejna smętna opowieść o zbuntowanym  i szukającym swego miejsca w świecie, nastolatku - na dodatek pozbawiona dynamiki. Kiedy jednak czytałam kolejne strony, w tej z pozoru, mało ekscytującej opowieści o wakacjach, doszukałam się wnikliwej analizy psychologicznej zachowań na linii dziecko - rodzic, jednostka - grupa, społeczeństwo - ostracyzm społeczny i wykluczenie. Christiansen w piękny, ale pozbawiony banału i tkliwości sposób, opisał proces dojrzewania, który ma wpływ na całe nasze życie, pokazał jak łatwo zranić czyjeś uczucia i stać się nielojalnym, nie tylko wobec innych, ale przede wszystkim wobec siebie, w imię pozornej akceptacji lub naiwnej miłości. To zapowiadające się z początku beztrosko lato, okazało się mieć długofalowe i w większości bolesne konsekwencje dla wszystkich jego uczestników. 

Prawdziwym majstersztykiem literackim jest natomiast druga część książki, której akcja toczy się - jak napisano na okładce - w "przypominającym senny koszmar amerykańskim miasteczku Karmack" i opowiada o Pośredniku, którego praca polega na informowaniu rodzin o tragicznych wydarzeniach, które dotknęły ich bliskich. Klimat, który panuje w tej części powieści jest niesamowity, ma w sobie coś nierzeczywistego, surrealistycznego i przerażającego - wielokrotnie ciarki przechodziły mi po plecach, autor genialnie zbudował fabułę i napięcie. Tematem dominującym jest śmierć i żałoba, akurat mnie osobiście, są one aktualnie bardzo bliskie, dlatego jestem wdzięczna pisarzowi za wywołane chwile refleksji i zadumy oraz za trafne wnioski i spostrzeżenia opisane w trakcie jednego z pogrzebów:
"Jesteśmy tu, by wspominać młodą osobę, Veronicę Mills, której przyszłość została ucięta w tak brutalny, bezsensowny sposób". Nie używaj słowa bezsensowny, pomyślał Frank, gdy echo dzwonów zniknęło wśród płaczu. Nie mów bezsensowny, wtedy ból staje się jeszcze głębszy i nieznośny. To musi mieć sens. Wszystko musi mieć sens i cel. Inaczej świat się rozpadnie. Pastor powinien wiedzieć przynajmniej tyle. Niech mówi, że to niesprawiedliwe. Niech przeklina w kościele. Ale nigdy nie wolno wypowiadać słowa "bezsensowny". Ze wszystkiego, czego nie znosimy, bezsens jest najgorszy.*
Zakończenie, jak dla mnie, okazało się najsłabsze na tle całości, ale zdecydowanie i tak polecam Wam tę książkę. "Odpływ" to bardzo dobrze napisana powieść, intrygująca i wciągająca, ma w sobie to "coś", co sprawia, że zostaje na dłużej w naszych myślach. Raczej nie zabrałabym jej ze sobą do autobusu czy tramwaju, wymaga nieco uwagi i skupienia, ale jest tego warta. 

Zachęcam do lektury.

*cytat pochodzi z recenzowanej książki

Moja ocena: 5



Komentarze

Popularne posty