"Wiedeńska gra" Carli Montero, znów romans, powieść historyczna i szpiegowska w jednym.



Kolejna książka Carli Montero, niestety muszę od razu zaznaczyć, że dużo słabsza niż "Szmaragdowa tablica", od której nie mogłam się wprost oderwać. Mimo tego, że przeczytałam "Wiedeńską grę" niemal na jednym wdechu, bo siadłam do niej rano, a skończyłam wieczorem, to jednak ma ona sporo mankamentów.  Autorka chciała stworzyć pełen napięcia thriller szpiegowski, ale momentami, moim zdaniem,  była w tym mało wiarygodna i przekonywująca. 

Główna bohaterka powieści to hiszpańska szlachcianka Isabel, którą spotkało w ojczyźnie wiele osobistych niepowodzeń i rozczarowań. Los się jednak do niej uśmiechnął i dzięki ciotce, austriackiej arystokratce ma szansę na nowy początek. Na zaproszenie swej krewnej przybywa do posiadłości  znajdującej się pod Wiedniem. W zamku nie brak uciech i rozrywek, od rana do nocy toczy się barwne życie dworskie, na które składają się bale, kolacje oraz kuligi. Isabel budzi powszechny podziw przebywających tam mężczyzn, nie tylko za sprawą swej latynoskiej urody, ale także temperamentu i niebywałej inteligencji. Wobec uroku zmysłowej kobiety nie pozostają także obojętni dwaj synowie ciotki, jeden z nich zabiega o jej względy niezwykle intensywnie od samego początku. W tle powoli rozwija się także wątek działania pewnej sekty, która by utrzymać swoje istnienie w tajemnicy, nie cofnie się przed niczym. Akcja powieści toczy się na początku dwudziestego wieku, tuż przed wybuchem pierwszej wojny światowej. Wydawać by się mogło, że jest to kolejna historia miłosna, ale nie dajcie się zmylić, ta książka to połączenie romansu, powieści szpiegowskiej i historycznej.

Mimo tego, że fabuła zapowiada się intrygująco i faktycznie, im dalej zagłębiamy się w lekturę, tym więcej zaskakujących zwrotów akcji, to jednak nie mogę nie wspomnieć o słabych stronach powieści. Mój zarzut dotyczy wiarygodności opisywanych zdarzeń, według mnie chwilami autorka otarła się o banał i infantylność oraz nieznajomość realiów środowiska, które opisuje. Mam poważne wątpliwości, co do tego, czy przedstawieni bohaterowie, faktycznie wykazaliby się aż taką nonszalancją i brakiem profesjonalizmu w swym działaniu. Odnoszę wrażenie, że pisarka przekombinowała i jak mawia dzisiejsza młodzież "popłynęła". 

Mimo wszystko, całość czyta się bardzo dobrze, można więc przymyknąć oczy na pewne niedociągnięcia. Muszę jednak przyznać, że jestem najzwyczajniej w świecie rozczarowana, gdyż spodziewałam się, że powieść będzie równie dobra, jak wspomniana wcześniej "Szmaragdowa tablica", niestety okazała się dużo słabsza. 

Polecałabym ją głównie paniom, książka wpisuje się raczej w nurt literatury dla kobiet. Mimo słabszych momentów, i tak wam ją polecam. Dodam tylko, że "Wiedeńska gra" to debiut literacki pisarki,  a "Szmaragdowa tablica" była jej drugą powieścią. Pozostaje więc mieć tylko nadzieję, że Carla Montero utrzyma rosnącą formę.

Moja ocena: 4

Pozdrawiam wiosennie,

Komentarze

Popularne posty