"Małe życie" Hanya Yanagihara.




Nie wiem od czego zacząć... Ta książka jest genialna, wybitna, fantastyczna, porywająca, nieprzeciętnie inteligentna, niezwykle emocjonalna, ale przede wszystkim piękna! Już dawno żadna historia mną tak nie wstrząsnęła, ona mnie przepraszam za kolokwializm "rozjechała jak buldożer", porozrywała na małe strzępy, czytając ją czułam niemal fizyczny ból. Nie potrafiłam się skupić na niczym, chciałam jak najszybciej wrócić do lektury, a jednocześnie byłam wdzięczna za chwile wytchnienia, które determinowała moja codzienność i związane z nią obowiązki. Wciąż ją przeżywam, nadal targają mną skrajne i wielkie emocje...

Jest to historia przyjaźni czwórki mężczyzn, których los połączył ze sobą w college'u. Aktor, architekt, prawnik i malarz, tworzą nietuzinkową i wspaniałą paczkę przyjaciół, a zarazem galerię nieprzeciętnych osobowości. Każdy z nich jest inny i fascynujący na swój własny sposób. Ta przyjaźń trwa latami, ale jak to w życiu bywa, każdy z nich przeżywa swoje wzloty i upadki. Jednak to czego doświadczają oni, jest tak niewyobrażalne, zaskakujące i niepojęte, że nigdy nie wpadlibyście na to, jak ta historia będzie się rozwijać i jak się zakończy. Cała czwórka zamieszkuje w Nowym Yorku, każdy ciężko pracuje by osiągnąć pozycję i uznanie w swym zawodzie. W miarę upływu lat wąskie grono powiększa się o nowych, wspólnych przyjaciół, fascynujących, wrażliwych, ciepłych i przepełnionych wzajemnym szacunkiem, empatią i miłością ludzi. Autorka wprowadza nas przy okazji w nowojorski świat sukcesu, pokazuje różne jego oblicza, stworzyła bohaterów pierwszo- i drugoplanowych z krwi i kości, których nie sposób nie lubić. Nowy York i ich losy fascynują i przyciągają.

Yanagihara pisze pięknie i z wielką swobodą, jej styl jest hipnotyzujący, nie sposób oderwać się od książki, choć byłam zmuszona robić przerwy, bo nie wytrzymałabym  psychicznie. Jak ona potrafi opowiadać historię! To jest coś niesamowitego, kunszt z jakim można spotkać się niezwykle rzadko. W umiejętny sposób dawkuje treści, daje wytchnienie, a potem znów porywa, zaskakuje, bawi, wzrusza do łez i prowokuje do uśmiechu. Uwielbiam kipiące inteligencją rozmowy opisane w tej książce, podziwiam autorkę za intelektualny wkład jaki musiała włożyć, przygotowując się do pisania tej powieści. Wszechstronność z jaką podeszła do tematu wprost powala, bo znajdziemy tu fantastyczne dywagacje na pograniczu filozofii, logiki, matematyki, prawa, architektury, muzyki, sztuki czy kulinariów.

Heroiczna walka z samym sobą o każdy dzień, walka o duszę przyjaciela, która przybiera dramatyczne oblicze, bezgraniczna miłość, która nie potrafi stać się lekiem na całe zło to główne tematy powieści. Pokochałam tę książkę za cudowne postaci, które są po prostu dobrymi, życzliwymi sobie ludźmi, za pięknie opisaną przyjaźń. I mimo nieuchronnego triumfu ciemności, w całej tej historii jest jednak coś pokrzepiającego, przyjaźń i miłość jaką darzyli się wszyscy opisani bohaterowie jest niewiarygodnie głęboka, szczera i wzruszająca, wydaje się wprost nierealna i godna pozazdroszczenia. Każdy z nasz chciałby tak kochać i być tak kochanym.

Po lekturze "Małego życia" czułam się wyczerpana, smutna, zrezygnowana, boleśnie świadoma swej bezsilności wobec świata, który funduje niektórym nieuchronny upadek. Przez tę książkę długo nie mogłam zasnąć, a potem śniłam koszmary, płakałam bezgłośnie próbując odszyfrowywać zamazane litery, w złości zaciskałam palce na kolejnych stronach, ale byłam także pod ogromnym wrażeniem błyskotliwości autorki i głównych bohaterów. Z wielką przyjemnością wczytywałam się w sceny opisujące ich wspólne spotkania przy różnych ważnych okazjach, wspólnie spędzane wakacje, przyjęcia, kolacje, na których nigdy nie brakowało pysznego jedzenia i zabawnych konwersacji.

"Małe życie" pokazuje, że nie da się niestety pokonać pewnych traum, że raz złamana godność już nigdy się nie odrodzi, pomimo morza miłości, które ofiaruje świat i, że najpiękniejsza przyjaźń nie jest w stanie uratować raz zabitej niewinności. I mimo tego, że wielokrotnie w trakcie czytania wydaje nam się, że miłość triumfuje, w ostatecznej rozgrywce wygrywa niestety zło. Niesprawiedliwość z jaką los doświadcza jednych tak mocno, a innym pozwala cieszyć się nieskrępowanie życiem, jest przygniatająca i porażająca. Ale takie właśnie jest życie, nie oszczędza nikogo. Tylko geniusz mógł opisać to w tak oszałamiający i poruszający sposób! Dziękuję Ci Hanyo Yanagihara za tę piękną i od tej pory jedną z najważniejszych w moim życiu książek, która jest dla mnie apoteozą miłości, przyjaźni i heroicznej walki ze swoimi słabościami.

Moja ocena: 6+

Komentarze

  1. Jest to jedna z polecanych przez Naszą redakcje książek! Osobiście czytałam i również polecam ;-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty