Natalia Sońska: "Garść pierników, szczypta miłości", " Obudź się, Kopciuszku", "Mniej złości, więcej miłości".


Dziś będzie o trzech książkach, bo wszystkie są jednej autorki, mają wiele ze sobą wspólnego, więc nie ma sensu tworzyć trzech osobnych wpisów. Natalia Sońska reprezentuje gatunek tzw. literatury kobiecej i choć na co dzień stronię od tego typu książek, to czasem, kiedy chcę się oderwać całkowicie od tego, co tu i teraz, celowo wybieram coś lekkiego i przyjemnego.



"Garść pierników, szczypta miłości" (bardzo spodobała mi się okładka i tytuł) to powieść obyczajowa i miłosna w jednym. Przeczytałam ją w okresie przedświątecznym, czekał mnie wtedy trudny czas i potrzebowałam samych pozytywnych emocji, a że okładka i fabuła wpisywały się w porę roku i nadchodzące święta, z pełną świadomością  po nią sięgnęłam. 

Natalia Sońska stworzyła bardzo zgrabną powieść o młodej kobiecie, która jak nie trudno się domyśleć, po wielu perypetiach, odnajduje miłość swojego życia. I choć główna bohaterka to taka sztampowa dziewczyna z komedii romantycznych, to przecież każdy z nas lubi do czasu do czasu ten gatunek filmowy i literacki. Hania jest oczywiście piękna, ma duże powodzenie u mężczyzn, uwielbia sama komplikować sobie życie. Jak to mają w zwyczaju bohaterki tego typu książek, zwykle ucieka z miejsca zdarzenia z najbardziej pesymistyczną wersją w głowie, tego co się przed chwilą zdarzyło, nie pozwalając nikomu niczego wyjaśnić. Zalana łzami, z lubością pogrąża się w swej rozpaczy, by za jakiś czas dowiedzieć się, że niewłaściwie zinterpretowała rzeczywistość, a wszystko skończy się szczęśliwie. Jednak świąteczna atmosfera oraz inne pojawiające się postaci w zupełności wynagradzają przewidywalność fabuły. Zresztą całość czyta się naprawdę dobrze, wielokrotnie się wzruszyłam, nawet popłakałam, a także śmiałam, wiec powiesić spełniła moje oczekiwania. Co z tego, że trochę nierealna i że takie rzeczy raczej tylko w filmie... Książka podobała mi się na tyle, że wkrótce sięgnęłam po kolejną w dorobku autorki.

Moja ocena: 4+



Powieść "Obudź się, Kopciuszku" podobała mi się najbardziej, bo spora jej część dzieje się w Zakopanem i Tatrach, a ja te góry darzę miłością szczególną i gorącą. Główna bohaterka o imieniu Alicja jest nieco bardziej wiarygodna niż jej poprzedniczka, życie jej nie rozpieszczało, może dlatego mocniej stąpa po ziemi. I choć czasem podejmuje decyzje, których zupełnie nie rozumiem, to wzbudziła moją sympatię. Nie jest tak wyidealizowana, jak bohaterka z poprzedniej książki. Oczywiście jest to historia miłosna, więc jak na romans przystało mamy tu przystojnego górala, samotną panią doktor, cudowne Tatry i klimatyczne Zakopane. Po prostu nie ma szans, by ta historia nie chwytała za serce. Książka Natalii Sońskiej skojarzyła mi się z filmem "Jeszcze raz", w którym Danuta Stenka i Jan Frycz w pięknych, polskich Tatrach w nieoczywisty i niebanalny sposób zakochują się w sobie. Tu podobnie jak w filmie, autorka wyśmienicie ukazała góralski folklor, tatrzańskie piękno i miłość, która znajduje swoje szczęśliwe zakończenie. Skrzypiący śnieg pod nogami, przygotowania do świąt w góralskim stylu, piesze wędrówki, które przypominały mi moje własne, wszystko to sprawiło, że bardzo przyjemnie czytało mi się tę powieść.

Moja ocena: 4+



Ostatnia z książek Natalii Sońskiej "Mniej złości, więcej miłości" podobała mi się do momentu, kiedy autorka trzymała się tematyki obyczajowej. Plus za główną bohaterkę, która ma swoje słabości, kilka kilogramów na plusie i nie jest klasyczną pięknością, która łamie serca wszystkich napotkanych na swej drodze facetów. Na dodatek życie niemile ją zaskoczyło, ukochany nie sprawdził się w sytuacji, w której go najbardziej potrzebowała, ale na szczęście wsparciem są dla niej cudowna babcia i mama oraz przyjaciółka Hania, a także przypadkiem poznana Mira. Niestety w pewnym momencie w tej historii pojawiają się wątki pseudo sensacyjne, a sam koniec książki to jakieś totalnie nieporozumienie. Moim zdaniem pisarka zepsuła naprawdę fajną powieść, przekombinowała i zupełnie niepotrzebnie oraz nieumiejętnie próbowała wpleść tu elementy z filmów akcji. Wyszło to groteskowo i zupełnie się nie powiodło. Szkoda, bo bardzo polubiłam Kingę za jej autentyzm i nietuzinkową osobowość, na dodatek z zaciekawieniem śledziłam jej losy przez większą część książki, do teraz nie mogę przeboleć tego zakończenia.

Moja ocena: 4

Wszystkie te książki mają wspólny mianownik, są trochę naiwne, ale na pewno, nie głupie. Niosą ze sobą wiele pozytywnych emocji i wprawiają w dobry nastrój, idealnie wpisują się w świąteczny nastrój i świetnie się je czyta w zimowe wieczory, popijając gorącą herbatę z piernikową nutą i szczyptą cynamonu.

Komentarze

Popularne posty