Po długiej przerwie...

To chyba najdłuższa przerwa w pisaniu tego bloga, już myślałam, żeby go rzucić w cholerę, ale postanowiłam jednak powrócić. Sporo się działo, ale nie będę ukrywać, że głównie przyczyniło się do tego moje lenistwo i przekonanie, że zamiast pisać o przeczytanej książce, lepiej zacząć czytać następną... Poza tym wyszłam z założenia, że i tak prawie nikt nie czyta tego, co tu wypisuję, więc raczej nikogo ta przerwa nie obeszła. Jednak nie dlatego przecież założyłam tego bloga, nie dla sławy, ani grona fanów, ale po prostu z miłości do książek. Trochę też po to, by udowodnić sobie, że nie zawsze mam słomiany zapał i potrafię realizować długoterminowe projekty. Jak widać nie do końca mi się to udało, ale nie poddaję się i idę dalej. Przez te kilka miesięcy sporo się działo w moim życiu, najważniejsze to chyba przeprowadzka z jednego kraju do drugiego, a właściwie powrót do Polski. I mój ukochany synek przestał sypiać w dzień, dlatego nie mam już tych cudownych dwóch godzin dla siebie w ciągu dnia, w których często zdarzało mi się usiąść do komputera i napisać jakiś post.

Uświadomiłam sobie jakiś czas temu, że jestem bardziej na bieżąco z literaturą dla dzieci, niż tą dla dorosłych. Większość pieniędzy wydaję na książki dla synka, zdecydowanie mniej kupuję dla siebie. Kornel ma pokaźną bibliotekę i choć mój mąż wścieka się niejednokrotnie widząc kolejną paczkę, niejednokrotnie przyznał, że zrobiłam dobrą robotę i wygląda na to, że zaraziłam synka miłością do książek. Jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu i mam tylko nadzieję, że z tego nie wyrośnie. Postanowiłam więc, że na blogu będę pisać nie tylko o swoich lekturach, ale także o tych, które przypadły do gustu mojemu dziecku. Wiem, że blogów poświęconych literaturze dziecięcej jest mnóstwo, ale może dla kogoś okażą się przydatne nasze typy. 

Pierwsze książki kupiłam Kornelowi, kiedy był jeszcze w moim brzuchu, mimo tego, że moja ciąża do łatwych nie należała i długo nie wiedzieliśmy, jaki będzie finał. Wiem, że niektórzy pewnie stukali się na ten pomysł w głowę, ale ja nie mogłam przejść obojętnie  m. in. obok wierzy Jana Brzechwy, które pamiętam jeszcze z własnego dzieciństwa. Ta ciekawość czy moje dziecko polubi "Sójkę"  lub "Na straganie" równie mocno jak ja... Z czasem tych książek przybywało, dziś Kornel ma ponda dwa lata i całkiem sporą biblioteczkę. Uwielbia wiersze Brzechwy i Tuwima, recytowałam mu ich fragmenty bardzo często w sytuacjach kryzysowych lub podczas jedzenia. Tak wiem, że to niewychowawcze, posiłkowi nie powinny towarzyszyć żadne zabawy, obiad jedzony na wierszyk czy piosenkę to na dłuższą metę nie do końca dobry pomysł ale każdy popełnia jakieś błędy. U nas on pokutuje do dziś, ale wygrywa literatura, więc jakoś to przeżyję.

Czytanie książek dziecku jest fantastyczną sprawą i chyba jednym z najlepszych sposobów na spędzanie z nim czasu, przynajmniej jeśli o mnie chodzi, jednym z ulubionych, ale czasem bywa też męczące. Był taki czas, kiedy Kornel niemal cały dzień chciał spędzać z książkami, a że czytać sam nie umie, to ja siłą rzeczy w nieskończoność z nim oglądałam i czytałam. I zdarzyło mi się nawet na głos powiedzieć, żeby już zostawił te książki i pobawił się czymś innym [sic!]. Aż ciężko uwierzyć, że takie słowa przeszły mi przez gardło. Dochodziło do tego jeszcze upodobanie do jednej książeczki, więc kiedy po raz enty czytałam ten sam tytuł, czułam się jak robot, ale wiadomo - gra jest warta zachodu.

Skoro się tak już rozpisałam, to chyba skorzystam z weny i napiszę jakąś recenzję książki, nie wiem tylko na co się zdecydować, mam takie zaległości.. W każdym razie, jakby co, to wróciłam, jestem i będę pisać dalej. Pozdrawiam tych, którzy czasem do mnie zaglądają, a jeszcze goręcej tych, którzy czytają.


Komentarze

Popularne posty