Literatura kobieca w podwójnym wydaniu, czyli "Gwiazdka z nieba" Katarzyny Michalak oraz "Zakochaj się Julio" Natalii Sońskiej.


W tym całym przedświątecznym rozgardiaszu szukałam książek lekkich i przyjemnych, takich, które wprawią mnie w dobry nastrój i mają szczęśliwe zakończenie. Chciałam zaparzyć sobie kubek zimowej herbaty, otulić się ciepłym kocem i w blasku choinkowych lampek przeczytać historię, która rozgrzeje me serce i przybliży wyczekiwany z wielką radością, ten  niezwykły i wyjątkowy świąteczny czas. Dlatego sięgnęłam po książkę Katarzyny Michalak "Gwiazdka z nieba", do kompletu dokupiłam sobie jeszcze "Zakochaj się Julio" Natalii Sońskiej z nadzieją na przyjemną lekturę. 

Od pierwszego spojrzenia zauroczyły mnie te piękne okładki, które przywołują ciepłe skojarzenia, pełne magii zbliżających się świąt i pięknych zimowych pejzaży. Niemiło się zdziwiłam, kiedy okazało się, że treść ma niewiele z nimi wspólnego. Trzeba przyznać, że chwyt marketingowy udał się wydawcy doskonale. Tytuł "Gwiazdka z nieba" to moim zdaniem kompletne nieporozumienie, wprowadzające czytelnika w błąd. Może i koniec książki rozegrał się w Wigilię, ale całość z okresem świątecznym czy zimą nie ma nic wspólnego.

Jeśli chodzi o książkę Katarzyny Michalak, to zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać, nigdy nie czytałam żadnej z jej powieści. Początek mnie zaintrygował, a kiedy okazało się, że głównym bohaterem jest mężczyzna, tym bardziej byłam zadowolona. Uznałam to za dobry znak i dość niebanalny zabieg w książce, nie bójmy się tego powiedzieć, należącej do tych z gatunku raczej tylko dla kobiet. Akcja powieści rozgrywa się gdzieś na Mazurach, w międzyczasie pojawiają się kolejne, ciekawie skonstruowane postaci, w tle piękna przyroda i zaściankowa wieś, wydaje się, że książka skazana jest na sukces.

Jednak gdzieś w jednej trzeciej opowiadanej historii autorka psuje ten klimat, zbieg zdarzeń, który ma miejsce czyni książkę nudną i mało wiarygodną. Do tego język, którym posługują się momentami główni bohaterowie jest nie do przyjęcia, po tego typu literaturze nie spodziewam się wulgaryzmów, a wręcz są one nie na miejscu i wcale nie dodają autentyzmu. Historia młodego, zagubionego chłopaka, który przyjeżdża ma mazurską wieś i osiada w niej w wyniku z niepodziewanego splotu zdarzeń zaczęła się naprawdę obiecująco, ale rozwinęła się w coś kiczowatego, a zakończenie to już według mnie klęska totalna. Tak nieprawdopodobne i naciągane, że nie ratuje go nawet fakt, że dzieje się w wieczór wigilijny. 

Jak dobrze, że w zanadrzu miałam jeszcze najnowszą powieść Natalii Sońskiej, bo ona mnie nie tylko nie rozczarowała, ale bardzo pozytywnie zaskoczyła. O jej wcześniejszych książkach, nie będą ukrywać, że zawsze w samych superlatywach, pisałam tu i tu. Pisarka ma niewątpliwy dar tworzenia ciepłych, wzruszających historii i mimo, że świąteczna atmosfera jest już tylko bladym wspomnieniem, gdyż tytułowa Julia zakochuje się w czasie ferii zimowych, to jednak pozytywne emocje, jakie emanują z tej historii są wystarczającą dawką pozytywnej energii, o jaką mi chodziło.

Tytułowa Julia to nauczycielka w krakowskim liceum, bardzo oddana swym uczniom i pracy, pełna pasji i zaangażowania, a do tego energiczna kobieta z charakterem. To duża zmiana in plus w porównaniu z niektórymi wcześniejszymi bohaterkami z książek pani Natalii, które mimo potencjału na silne postaci kobiece, nieustannie popełniały głupstwa i same piętrzyły trudności na swej drodze do szczęścia. Cała historia miłosna została zmyślnie skonstruowana, bez żadnych nieprawdopodobnych zdarzeń, których też było zresztą ciut za dużo we wcześniejszych książkach. Po drodze, jak to zwykle bywa, pojawiają się pewne trudności, ale na końcu Julia jest szczęśliwie zakochana. Część opowiedzianej tu historii dzieje się w moich ukochanych Tatrach, więc książka po prostu nie mogła mi się nie podobać. Całość czyta się bardzo przyjemnie i jest ona napisana bardzo ładnym językiem, a opowiedziana historia jest tak realna, że czytelniczka wierzy autorce do ostatniej strony. Każde z tych zdarzeń mogło mieć miejsce i równie dobrze, mogłoby przytrafić się każdej z nas.

Zdecydowanie polecam Wam najnowszą książkę Natalii Sońskiej. Natomiast literatura kobieca w wydaniu  Katarzyny Michalak, to nie moja bajka i kolejnych tytułów czytać nie zamierzam.




Komentarze

Popularne posty