Jakub Żulczyk "Radio Armageddon".



Wiem, że podpadnę teraz fanom literatury Jakuba Żulczyka, ale nie mogę oszukiwać siebie i Was, że coś mi się podoba, jeśli tak nie jest. Ta książka nie tylko mi nie przypadła do gustu, ale po prostu mocno wymęczyła i znudziła. To moja pierwsza powieść tego autora - na półce czeka jeszcze "Wzgórze psów" - więc zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać, w głowie miałam tylko zachwyty innych czytelników i nastawienie, że to musi być coś naprawdę mocnego i dobrego. 

Po kilku pierwszych rozdziałach już wiedziałam, że to nie moja bajka i że podjęty przez Żulczyka temat zupełnie do mnie nie przemawia. Może ja już za stara jestem, zbyt ułożona... ale po prostu nie kupuję tego sposobu pisania o młodzieży, zupełnie mi on nie leży i się nie podoba. Ja wiem, że w książce, która opowiada o założeniu  awangardowego zespołu przez czwórkę licealistów trudno spodziewać się samej pięknej polszczyzny i właściwie nie o wulgaryzmy mi tu chodzi, ale po prostu o sposób w jaki została przedstawiona młodzież. Bo jeśli młodzi ludzie nie mają żądnych ideałów, nie wierzą w nic i nikogo, a ich jedynym celem jest destrukcja i stan odurzenia wszelkimi możliwymi środkami, to ja w sumie cieszę się, że jestem już stara, a moja młodość wyglądała inaczej. I choć nie byłam ideałem i także włóczyłam się po podejrzanych knajpach, malowałam i ubierałam w określony sposób, to jednak nie miałam wszystkiego gdzieś i na wielu sprawach mi wtedy bardzo mocno zależało. 

Czytanie o wyczynach dziwnych, stale odurzonych nastolatków, którzy wszystko odrzucają, ale właściwie nie mają niczego w zamian do zaoferowania, poza namową do destrukcji, nie sprawiło mi żadnej przyjemności. "Radio Armageddon" to według mnie wydumana i dziwna opowieść, której ja zupełnie nie zrozumiałam. Nie polecam tej książki i przyznam, że musi minąć trochę czasu, zanim sięgnę po kolejną tegoż autora, mimo, że ma ona tak pozytywne recenzje.

Komentarze

Popularne posty