Elizabeth Winder "Marilyn na Manhattanie. Najradośniejszy rok życia ".


Któż nie słyszał o Marilyn Monroe, legendzie amerykańskiego kina, ikonie kobiecości lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, która jednym spojrzeniem lub gestem rozpalała wszystkie serca. Gdziekolwiek się nie pojawiała, wzbudzała powszechny zachwyt i zainteresowanie. Gwiazda, która  tak mocno lśniła w blasku fleszy, poza nimi była cichą, nieśmiałą,  niezwykle wrażliwą i zarazem inteligentną, ale bardzo zagubioną młodą dziewczyną.

Ta książka opowiada o jednym roku z życia Marilyn, która uciekła z Hollywood do Nowego Jorku, zmęczona tempem pracy jakie narzuciła jej wytwórnia FOX, z którą była związana kontraktem. Pełna rosnącego z dnia na dzień rozgoryczenia z powodu filmów, w których ją obsadzano zdecydowała się na odważny ruch. Monroe miała dość grania głupiutkich blondynek, uszczypliwych uwag ze strony produkcji i tego, że była lekceważona i niedoceniana. Uciekła do miasta, którego w ogóle nie znała, a pokochała całą sobą, które okazało się być dla niej miejscem, w którym narodziła się na nowo, wiele nauczyła i dojrzała jako aktorka. W Nowym Jorku poznała mnóstwo przyjaciół, śmiała się częściej niż kiedykolwiek w swoim życiu i z dziecięcą radością oraz entuzjazmem odkrywała je każdego dnia na nowo.

Marilyn w 1953 roku razem ze swoim przyjacielem fotografem Miltonem Greenem założyła Marilyn Monroe Production, które miało jej zapewnić wolność twórczą. Gwiazda chciała samodzielnie decydować o tym, w jakich filmach wystąpi i kto będzie je reżyserował. Jej wymagania jak na tamte czasy wydawały się nierealne, aktorki w Hollywood były traktowane jak niewolnice, które by utrzymać swą pozycję, godziły się na wszystko. Jednak Marilyn Monroe była w tym czasie u szczytu sławy, filmy "Pół żartem, pół serio" i "Mężczyźni wolą blondynki" sprawiły, że FOX po wielu miesiącach szykan, ostatecznie musiał przystać na niemal wszystkie warunki swojej największej gwiazdy. Marylin w chwili wyjazdu nie miała żadnej pewności, że jej się to uda, ta decyzja była bardzo odważna i większość osób z branży patrzyło na nią jak na wariatkę.

Poznawanie Nowego Jorku w towarzystwie Marilyn Monroe to fantastyczna przygoda. Miasto widziane jej oczami jest fascynujące, piękne i pełne życia. 
Manhattan wciąż oferował jej nowe rozkosze. Z zachwytem oddawała się zarówno tym intelektualnym, jak i zmysłowym - na Tołstoja rzucała się z tą samą niewinną łapczywością co na hot dogi. [...] Budziła się po południu, zamawiała sok grejpfrutowy, brała długą zimną kąpiel z odrobina Chanel. A potem lawina zaproszeń: koktajle i jazz przy Swing Street albo zimny barszcz i stek w Mannys Wolf's Chop House o północy. [...] Tańcząc z Trumanem, sunąc przez Astor Theatre pod ramię z Marlonem Brando, pluskając się w Central Parku w fontannie Bethesda, jakby to była scena ze Słodkiego życia (1960), Marilyn była bożyszczem swego przybranego miasta. Każdy dzień przynosił przygodę. Każdy wieczór był niczym bal debiutantek. A choć nigdy wcześniej nie mieszkała w Nowym Jorku, czuła się, jakby wróciła do domu.*
Marilyn bez trudu zjednała sobie niemal wszystkie serca artystycznej bohemy Nowego Jorku. Dała się poznać jako inteligentna, ciepła, piekielnie ambitna i wciąż powątpiewająca w swój talent osoba.  Marilyn Monroe nadrabiała edukacyjne braki z zachłannością dziecka, które dopiero poznaje świat:  dużo czytała, odkrywała na nowo sztukę, muzykę i teatr. Zaczęła pobierać indywidualne lekcje gry aktorskiej u jednego z najwybitniejszych- Lee Strasberga, który był zachwycony jej talentem. W Nowym Jorku Marilyn stała się pewną siebie aktorką, która zaczęła dostrzegać swoją wartość. W tym czasie nawiązała także romans z dramatopisarzem Arturem Millerem. Po kilka latach ukrywania się,  w końcu się pobrali. Przyjaciele nie chcieli wtrącać się w sprawy Marilyn, ale nie przepadali za Arturem, dostrzegali w Millerze człowieka, który ją tłamsi i niszczy. Jak się później okazało, mieli rację, to małżeństwo unieszczęśliwiło ją na resztę życia.

Zwiedzanie cudownego Nowego Yorku razem z niezwykłą Marilyn Monroe to fantastyczna przygoda. Autorka stworzyła interesującą opowieść, która wciąga od pierwszej strony i pozwala spojrzeć na słynną aktorkę z innej perspektywy. Naprawdę świetnie się ją czyta, Elizabeth Winder z wielką lekkością i wiarygodnością pisze o tym, jak wyglądało życie Marilyn w tamtym czasie. Pokazuje cudowne miejskie krajobrazy, a jednocześnie pozwala poczuć choć na chwilę atmosferę tamtych lat i uchylić rąbka tajemnicy z życia największych gwiazd. Polecam- szczególnie wszystkim fanom Marilyn Monroe.

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania czytelniczego na 2019 rok wymyślonego przez portal Lubimyczytac.pl. W styczniu należy przeczytać książkę, którą ktoś nam podarował. Ja swoją dostałam wiele miesięcy temu od znajomej i będę musiała jej jeszcze raz za nią mocno podziękować. Cieszę się, że to wyzwanie zmobilizowało mnie do jej przeczytania.

*cytat pochodzi z recenzowanej książki

Komentarze

Popularne posty