Marta Madejska "Aleja Włókniarek".


Dopiero co skończyłam czytać tę książkę i w głowie mam tyle myśli, ale spośród wszystkich, najgłośniej wybrzmiewa podziw dla ciężkiej pracy włókniarek. Przypomniały mi się czasy mojego własnego dzieciństwa. Mama pracująca na trzy zmiany, która gotowała, prała, robiła zakupy, prowadzała mnie do żłobka i przedszkola, ojciec, który też pracował zmianowo. Ich grafik ułożony na zakładkę, by zawsze ktoś był ze mną w domu, choć pamiętam, że tzw. okienka, kiedy w mieszkaniu nie było nikogo dorosłego, także się zdarzały. I choć moja mama nie pracowała w zakładach włókienniczych i jej praca mimo wszystko była trochę lżejsza, to pamiętam, że ciągle była zmęczona, a z drugiej strony nigdy nie narzekała. Podobnie zresztą jak jej koleżanki z pracy, znosiły to wszystko bez słowa sprzeciwu, chichocząc jak nastolatki, kiedy wpadały do nas na kawę lub imieniny. Skąd brały siły, jak funkcjonowały w tym trzyzmianowym kieracie z uśmiechem na ustach, ciężko mi to dziś pojąć...

Pochodzę z miasta oddalonego od Łodzi o pięćdziesiąt kilometrów, rodzina ze strony babci wciąż tam mieszka. To było pierwsze duże miasto, które odwiedziłam, więc mam do niego sentyment. Dziwne jest natomiast, że tak mało wiedziałam na jego temat, że nie miałam  pojęcia o  doniosłej roli przemysłu włókienniczego, który od czasów rewolucji przemysłowej kształtował i karmił to miasto. Niby wiedziałam, że kiedyś prężnie działały tam wielkie szwalnie, ale kiedy byłam mała, to już zaczynał się ich wielki i bolesny upadek, więc w sumie temat przestał istnieć. Łódź zaczęła kojarzyć się z nędzą, wielkim bezrobociem i brakiem perspektyw. 

Dziś się to na szczęście powoli zmienia. Podejmowane są różne inicjatywy i projekty, by odczarować to miasto o intrygującej, acz trudnej przeszłości. Ta książka idealnie wpisuje się w ten nurt, dlatego bardzo się cieszę, że Marta Madejska ją napisała. Ten niezwykle drobiazgowy, skrupulatny, bogaty w ogrom szczegółów, archiwalnych źródeł i wypowiedzi, świetnie napisany reportaż  przybliża historię i funkcjonowanie łódzkich włókniarek. Od początków narodzin włókiennictwa, przez kolejne epoki, wojny, komunę i transformację autorka pokazuje niezwykłe postaci włókniarek, które swą niewyobrażalnie ciężką pracą przyczyniały się do rozwoju Łodzi. 

Reporterka pokazuje  pracownice jako postaci z krwi kości, dociera do oryginalnych wypowiedzi, które pozwalają choć trochę wyobrazić sobie i zrozumieć życie tych niezwykłych kobiet, ich codzienność i zmartwienia.  Te kobiety na każdym polu życia charakteryzował niezwykły heroizm. Zawsze dawały z siebie sto procent, zarówno w pracy, jak i w domu, kiedy trzeba było strajkowały i walczyły o lepsze jutro. Przez wieki były wykorzystywane, źle opłacane, niedoceniane i ostatecznie zostały - kiedy wszystkie zakłady upadły - wyrzucone na bruk i zapomniane. Ta książka jest piękną  i niezwykle udaną próbą ocalenia pamięci o ich życiu i poświęceniu, symbolicznym pomnikiem oraz hołdem.

Bardzo się cieszę, że mogłam ją przeczytać, mimo, że w czytelniku pozostaje wielki żal odnośnie tego, co spotkało włókniarki, a jednocześnie wielka wdzięczność dla autorki, że temat podjęła i w pewnym sensie temu zadośćuczyniła.

 "Aleja włókniarek" Marty Madejskiej jest dla mnie kolejnym dowodem na istnienie niezłomnej i heroicznej natury kobiet oraz ważnym głosem w feministycznej dyskusji. Bardzo Wam ją polecam.

Komentarze

Popularne posty