"Lokatorka" JP Delaney, Wydawnictwo Otwarte.


W trakcie remontu i po przeprowadzce wszystkie moje książki leżały spakowane w kartonach i zwyczajnie nie miałam, co czytać. Na wycieczki do księgarni to nie był najlepszy moment, bo każdy grosz się liczył. Sięgnęłam więc po czytnik, w którym mam sporo książek dzięki koleżance, z którą regularnie się wymieniam.  Jeśli chodzi o bestsellery, a już w szczególności thrillery psychologiczne, od których raczej stronię, bo zazwyczaj lepiej mi się je przeżywa na ekranie niż papierze, to mówiąc bardzo delikatnie, jestem dość sceptyczna. Stwierdziłam jednak, że moja znajoma zazwyczaj przesyła mi książki warte poświęconego im czasu, a poza tym chciałam lektury lekkiej i niezobowiązującej, więc sięgnęłam po "Lokatorkę" JP Delaney. O ile sam początek wydał mi się intrygujący, to później było już tylko gorzej. Ale po kolei...

Jane, która ma za sobą trudne chwile, chciałaby zacząć wszystko od początku. Szuka mieszkania do wynajęcia. Agentka nieruchomości ma dla niej idealną ofertę: nowoczesny i inteligentny dom, zaprojektowany w minimalistycznym stylu. Warunkiem wynajęcia mieszkania jest przestrzeganie ściśle określonych przez właściciela reguł. Kobieta zgadza się na wszystko, fascynuje ją nie tylko budynek, ale także jego właściciel. Jednocześnie Jane dowiaduje się, że wcześniej mieszkała tam inna dziewczyna, która zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Jane jest zaskakująco podobna do poprzedniej lokatorki. Niepokoi ją ten fakt i za wszelką cenę próbuje dowiedzieć się, co się właściwie stało w wynajmowanym przez nią domu.

Prawda, że brzmi wciągająco i interesująco? Dalej niestety już nie jest tak ciekawie i robi się naprawdę źle, zarówno pod względem fabularnym, jak i językowym. Książka jest wulgarna i przewidywalna, w połowie już wiadomo, kto jest mordercą. Napięcia brak, za to żenujące sceny łóżkowe przyprawiają czytelnika o ból głowy. Zakończenie jest tak absurdalne, że niemal oniemiałam. Już dawno nie czytałam tak złej książki. Połączenie wszystkich pojawiających się wątków wprawiło mnie w osłupienie, mówiąc delikatnie, byłam zdegustowana. Nie sądziłam, że w jednej książce można napisać tyle bzdur i w tak absurdalny sposób łączyć ze sobą pewne tematy. Kiepskie sceny łóżkowe przeplatają się tu z opisem traumy po stracie dziecka, potem autor dorzuca jeszcze wątek o aborcji i przerywaniu ciąży w przypadku wrodzonej choroby płodu, a wszystko rozgrywa się w cieniu niewyjaśnionego morderstwa młodej dziewczyny.  

Szczerze odradzam Wam czytanie tej książki, szkoda czasu i pieniędzy. Jest to świetny przykład na genialną promocję gniota, który żadnym bestsellerem nigdy nie powinien zostać. Po raz kolejny boleśnie przekonałam się o tym, że nachalny i skuteczny marketing nie ma nic wspólnego z dobrą literaturą.  Na szczęście nie wydałam na tę okropną książkę ani złotówki, co pozwala mi zminimalizować trochę kaca moralnego, którego mam po jej przeczytaniu.

Komentarze

Popularne posty