"Kot niebieski" Martyna Bunda, Wydawnictwo Literackie.


"Nieczułość" Martyny Bundy jest jedną z piękniejszych powieści, jakie miałam okazję czytać ostatnimi czasy, dlatego z niecierpliwością czekałam na jej kolejną książkę. "Kot niebieski" mnie totalnie zaskoczył, spodziewałam się czegoś zupełnie innego... Niemniej już po kilkunastu pierwszych stronach wiedziałam, że znów mam do czynienia z prozą wyjątkowo piękną, wprost magiczną. Martyna Bunda wspięła się na wyżyny swojego talentu pisarskiego i stworzyła niezwykły twór epicki, który nie jest w czystej formie ani rodzinną sagą, ani powieścią historyczną czy naukową dysputą analizującą drobiazgowo prymat ducha nad materią lub odwrotnie. 

Ta intrygująca i porywająca powieść to mieszanka faktów i nierealnych zdarzeń. Jest kwintesencją tego, co w literaturze określa się jako realizm magiczny. Czyta się ją z zapartym tchem, choć wątki się urywają, bohaterowie przemijają, a w ich miejsce pojawiają się nowe, fascynujące i równie wyraziste postaci. Trzeba bowiem wiedzieć, że "Kot niebieski" to książka raczej tragiczna, historia bólu i cierpienia, która ciągnie się przez siedem stuleci i nieustannie zatacza swe koło. Opowieść o konflikcie, który nurtował pierwszych filozofów i naukowców, próbujących rozstrzygnąć, co jest podstawą ludzkiego poznania, co ważniejsze, serce czy umysł, duch czy materia.

To historia, która dzieje się pośród kaszubskich jezior i lasów,  a zaczyna w czternastym wieku. Pewnemu niemieckiemu mnichowi zostaje powierzona misja zbudowania klasztoru o najsurowszej klauzurze. W środku kaszubskiej puszczy rusza budowa, a miejsce to wiele lat później zostaje nazwane Kartuzami. Klasztor i jego okolice staje się areną zbrodni, ludzkich tragedii i namiętności. Miejscem, przez które wielokrotnie przetacza się front wojenny, niemym świadkiem najbardziej krwawych zdarzeń. Wszystkiemu przyglądają się niebieskie koty, wyjątkowe i rzadkie stworzenia, występujące tylko na tym obszarze, które przez stulecia towarzyszą bohaterom w ich dramatycznej walce o szczęście i spełnienie. 

Podczas lektury wielokrotnie nasuwały mi się skojarzenia z twórczością litewskiej pisarki Kristiny Sabaliauskaite. Myślałam sobie wtedy o "Niebieskim kocie" jako takiej kartuskiej silvie rerum. Przypomniały mi się też "Księgi Jakubowe" Olgi Tokarczuk, które zachwyciły mnie warsztatem historycznym, który zaprezentowała w nim pisarka. Jestem pod wielkim wrażeniem nakładu pracy, jaki włożyła Martyna Bunda w napisanie swej niezwykłej powieści, jej przygotowania merytorycznego, dbałości o fakty historyczne. Mimo, że nie jest to powieść historyczna w klasycznej postaci,  imponuje ilością i sposobem zaprezentowania zgromadzonego materiału. 

Martyn Bunda czaruje słowem, a jej książka wciąga, porusza i intryguje. Nie jest to proza dla każdego, określiłabym ją raczej jako wymagającą, ale wartą każdego spędzonego nad nią czasu. "Kot niebieski" to powieść wyjątkowa, inna niż wszystkie, taka, o której nie da się łatwo zapomnieć. Mistyczna i poetycka, smutna, a jednocześnie podnosząca na duchu, bo pokazuje pewną cykliczność świata i jego powtarzalność, a przede wszystkim uświadamia, że wszystko ma swój koniec i początek. 



Komentarze

Popularne posty