"W imię natury" Jędrzej Pasierski, Wydawnictwo Czarne.


Po genialnej poprzedniej książce autora, miałam spore oczekiwania względem tej najnowszej i muszę przyznać, że niestety się rozczarowałam. W "Roztopach" urzekło mnie wszystko, duszna atmosfera prowincji, miarowo i niespiesznie prowadzona akcja oraz fantastycznie skonstruowana i opowiedziana historia kryminalna. Napięcie, które budował autor skutecznie podnosiło atrakcyjność książki i udzielało się czytelnikowi. Natomiast w najnowszej książce, która nie jest kryminałem, a thrillerem, króluje jeden wielki chaos. Tyle się tu dzieje, że momentami nie nadążałam za akcją i zupełnie gubiłam wątek. Jak dla mnie za dużo tu scen rodem z filmu akcji, pościgów i bohaterskich ucieczek... Z każdym rozdziałem książka staje się coraz mniej wiarygodna. 

Nie powiem też, że czytanie "W imię natury" było torturą, bo Jędrze Pasierski pisać interesująco potrafi. Ma też wyjątkowy talent do umieszczenia fabuły swych książek w intrygującym kontekście społeczno-politycznym, który zdecydowanie mógłby się wydarzyć. To chyba najmocniejsza strona tej książki, czyli wątek promowania, rozwijania i funkcjonowania w Polsce różnych źródeł energii odnawialnej, wokół którego toczą się losy bohaterów.

Mateusz Chabrowski to ojciec dwójki dzieci, szczęśliwy mąż, który mieszka wraz z rodziną pod Warszawą. Kilka lat temu porzucił pracę w korporacji prawniczej i założył fundację W imię Natury, która zajmuje się ochroną środowiska. Pozornie beztroskie i poukładane życie, rozsypuje się jak domek z kart, kiedy niespodziewanie znika jego żona. Mateusz odkrywa tajemnice sprzed lat, okazuje się, że tak naprawdę niewiele o niej wiedział... Mimo tego, że prawda, którą poznaje nie do końca mu się podoba, postanawia ją odnaleźć, wciąż jest przecież matką jego dzieci, a on nie potrafi przestać jej kochać.

Dalej to już tylko gorzej, on ucieka, ktoś go goni, powinien dawno umrzeć, ale żyje, słowem niezniszczalny. Sama historia jak dla mnie naciągana i przekombinowana, szczególnie zakończenie. Aczkolwiek są i świetne fragmenty, takie socjologiczne smaczki, gdzie autor opisuje swoje spostrzeżenia dotyczące życia w warszawskiej metropolii, zestawia je z daleką prowincją, która również się tu pojawia. Te fragmenty były dla mnie najciekawsze, reszta zbyt brawurowa i pozbawiona realizmu.

Co tu dużo mówić. Jestem zawiedziona historią, którą opisał autor, aczkolwiek nie można mu odmówić talentu pisarskiego. Tym razem koncept nie do końca wypalił, ale pewnie i tak sięgnę po kolejną jego książkę, by się ostatecznie przekonać, w jakim kierunku idzie jego twórczość.

Komentarze

Popularne posty