"Dżozef" Jakub Małecki, Wydawnictwo SQN.



Nikt nie pisze o polskiej wsi czy prowincji tak dobrze jak Jakub Małecki. Za sprawą jego tekstów  przenoszę się w czasie i przestrzeni. Czuję, jakbym znała jej mieszkańców osobiście. Bliskie stają mi się ich problemy i radości, z chęcią zaglądam do ich domostw czy ogrodów. Jakub Małecki ma niezwykły talent do opisywania  prostego życia i zwyczajnych ludzi w sposób wyjątkowy. Wzrusza, intryguje, używając przy tym najprostszych zdań i wyrazów. W "Dżozefie" moje ulubione rozdziały to właśnie opowieść snuta przez pana Stanisława, która dzieje się najpierw na wsi, potem na prowincji, aż w końcu przenosi się do stolicy. Ale po kolei... 

Szpital, a w nim trzech pacjentów, każdy z innego świata, z różnymi historiami. Dresiarz z warszawskiej Pragi, biznesmen w średnim wieku i najstarszy z nich, obsesyjnie czytający i pochłaniający twórczość Josepha Conrada. Między tymi trzema, mimo dzielących ich różnic, zawiązuje się na początku dialog, a potem pewnego rodzaju wzajemna relacja. Starzec podczas gorączki majaczy i opowiada niesamowitą historię małego chłopca o imieniu Staś. Pozostali dwaj słuchają z zapartym tchem. Tymczasem w szpitalu zaczynają dziać się dziwne rzeczy...

Podobała mi się ta książka. Nie przeszkadzały mi w ogóle sceny na pograniczu realizmu magicznego. Jakoś to wszystko tworzyło jedną spójną całość. Jak zaczarowana słuchałam historii małego Stasia, śmiałam się z przemyśleń i powiedzonek dresiarza Grześka. Bawiła mnie postać biznesmena, który w obliczu zagrożenia, zupełnie stracił zimną krew. "Dżozef" pokazuje, jak obcy sobie ludzie, w specyficznych warunkach mogą stać się sobie bardzo bliscy. Obnaża ludzkie lęki, które potrafią zatruć, a potem zniszczyć nasze życie. Pokazuje, jak trudno jest nam wyjść poza nasze społeczne role, wychylić się ze strefy własnego komfortu. 

Jakub Małecki  po raz kolejny mnie pozytywnie zaskoczył, bo ta powieść jest inna od poprzednich, a jednocześnie tak bardzo w jego stylu. Polecam, moim zdaniem warto.

Komentarze

Popularne posty