Kinga Choszcz i jej Afryka...
Znaleziona w bibliotece, zdecydowanie nie mogłam przejść obok niej obojętnie, gdyż mam piękne wspomnienia z inną książką o Afryce, która mnie po prostu urzekła od pierwszego zdania, pomyślałam, że w te długie jesienne wieczory cudownie będzie znów poczuć afrykańskie słońce na buzi i zapach pustyni w nozdrzach.
Niestety "Moja Afryka" nie dostarczyła mi upragnionych doznań, może dlatego, że tak naprawdę nie została napisana przez autorkę, która nie ukończyła swej podróży po afrykańskim lądzie, gdyż zachorowała na malarię i zmarła. Książka jest zbiorem notatek Kingi z jej dziennika, sporo w niej suchych faktów dotyczących kolejnych etapów podróży. Szczerze mówiąc, ledwo przez nią przebrnęłam, w połowie byłam już naprawdę znudzona i sama się sobie dziwię, że ją przeczytałam do końca. Zabrakło mi plastycznych opisów odwiedzanych miejsc i różnorodnej oraz jakże bogatej kultury ludów afrykańskich, czy choćby śmiesznych anegdot, którego w tego typu literaturze zawsze się pojawiają. Po prostu na tle innych książek tego rodzaju "Moja Afryka" wypada słabo, brakuje ciekawego i dynamicznego sposobu narracji, jaki posiadają książki Martyny Wojciechowskiej czy Wojciecha Cejrowskiego, nawet zdjęcia są nijakie..
Na szczęście książka wypożyczona z biblioteki, więc nie mam poczucia źle zainwestowanych pieniędzy, straciłam tylko trochę czasu. Jednego nie można odmówić autorce, odwagi oraz entuzjazmu, którym zarażała i inspirowała innych do odbywania niewiarygodnych i najbardziej szalonych wypraw.
P.S. Jeśli znacie jakieś ciekawe książki z gatunku literatury podróżniczej, dajcie znać, z chęcią po nie sięgnę :)
Komentarze
Prześlij komentarz