Elif Shafak i jej powieść o wdzięcznie brzmiącym tytule "Czterdzieści zasad miłości".


Elif Shafak pojawiła się niedawno na moim blogu ze swoją książką "Honor", tureckich klimatów więc ciąg dalszy, tym razem za sprawą powieści "Czterdzieści zasad miłości". Nie miałam niestety możliwości przeczytania tej książki w języku polskim, ale w przekładzie na język angielski, mimo dość wymagającej tematyki, jest naprawdę bardzo interesująca. Jakże inna jest ta powieść od poprzedniej recenzowanej, autorka osadziła  bowiem akcję jednocześnie we współczesności i trzynastowiecznej Anatolii. Zabieg ten został niezwykle umiejętnie poprowadzony, gdyż wbrew pozorom nic tu się ze sobą nie kłoci, a jedynie dopełnia, tworząc wyjątkową całość.

Turecka pisarka postanowiła przybliżyć nam  mało znany i mistyczny, religijny świat Bliskiego Wschodu. Staje się to możliwe za sprawą głównej bohaterki,  Amerykanki w wieku średnim o imieniu Ella, która nie ma odwagi przyznać przed samą sobą, że pozornie uporządkowane życie, które wiedzie, od dawna nie daje jej szczęścia. Maszynopis, który dostaje do zrecenzowania, opisuje spotkanie słynnego trzynastowiecznego perskiego poety Rumiego i sufickiego mistyka Shamsa z Tabrizu, niespodziewanie książka ta odmienia życie Elli Rubinstein. Wiem, brzmi to nieco banalnie, i faktycznie cała ta część, która rozgrywa się w teraźniejszości jest nieco naciągana i naiwna, ale nie ona jest esencją tej książki -  przynajmniej dla mnie.

Najciekawsza jest według mnie treść, która dotyczy niezwykłego spotkania tych dwóch wybitnych postaci, rodzi się miedzy nimi wyjątkowa i niepowtarzalna więź, której nie potrafią zrozumieć i zaakceptować nawet najbliżsi Rumiego. Przebywanie z ekscentrycznym derwiszem, który nie obawia się prowokować lokalnej społeczności, by wzmocnić przekaz głoszonych przez siebie nauk, staje się impulsem do wielkiej przemiany jaka zachodzi w Rumim, to dzięki Shamsowi stał  się on poetą, cenionym i uznanym do dziś na całym świecie.

Jestem pełna podziwu dla Elif Shafak, że potrafiła w ciekawy i intrygujący sposób przedstawić relację mistrza i ucznia z czasów średniowiecza. Ta powieść ma w sobie coś wyjątkowego, pisarka stworzyła bardzo specyficzny klimat, a mistycyzm w niej opisany sprawia, że jesteśmy dziwnie zafascynowani i chcemy się dowiedzieć o sufich, derwiszach czy poezji Rumiego więcej i więcej. Jeśli taki był zamysł autorki, to osiągnęła ona sukces, bo mimo, że Moulana (to jedno z wielu imion Rumiego) jest cenionym poetą w świecie islamskim, całkiem dobrze znanym również w Stanach Zjednoczonych, to chyba mniej popularnym w Europie. Dzięki tej książce - przynajmniej ja -  pogłębiłam swoją wiedzę na temat kultury Wschodu, ale także zapragnęłam, odwiedzić kiedyś Konyę, w której żył i zmarł Rumi. Doskonale zdaję sobie sprawę, że jest to miasto najbardziej konserwatywne i religijne w całej Turcji, to jednak książka "Czterdzieści zasad miłości" sprawiła, że podjęłabym to ryzyko...

Zachęcam do lektury, będziecie zaskoczeni, ale też oczarowani kulturą Bliskiego Wschodu w takim wydaniu.

Na koniec przykład poezji Moulany:

Nie ma lepszej miłości, 
Niż miłość bez przedmiotu.
Żadna praca nie zadawala
Bardziej niż praca bez celu.
Gdybyś zupełnie porzucił
Swe Chwyty i przebiegłości,
Byłby to najprzebieglejszy
Z twych chwytów.

Rumi "Rubajaty" tł. Wł. Ferenc
Wydanie Zeszytów Orientalistycznych, lata 60, Uniw. M.C. Skłodowskiej.


Komentarze

Popularne posty