Erich Maria Remarque i "Łuk triumfalny" - klasyka, która zachwyca swym pięknem.


Kilka lat temu wypożyczyłam z biblioteki bardzo sfatygowany egzemplarz tej książki, zrobiła na mnie ogromne wrażenie, byłam nią zachwycona, obiecałam sobie, że jeszcze do niej wrócę. W końcu dorobiłam się swojego egzemplarza i zabrałam się do lektury po raz drugi. Mam wrażenie, że za każdym razem, w zależności od momentu życia, w którym się znajduję, inaczej ją interpretuję, odczytuję i przeżywam. Za każdym razem jest ona jednak tak samo urzekająca i piękna.

Po raz kolejny w trakcie czytania zastanawiałam się, jak smakuje calvados, szczególnie w Paryżu, obiecałam sobie, że kiedyś spróbuję tego rozgrzewającego trunku. Co prawda miałam szczęście i odwiedziłam w tym roku późną wiosną to niezwykłe miasto, ale byłam już dobrych kilka miesięcy po lekturze książki, więc nie do końca udało mi się odnaleźć Paryż z powieści Remarqu'a, zresztą ta metropolia jest tak wymagająca, że kilkudniowy pobyt to zaledwie kropla w morzu potrzeb. Ale może to i lepiej, bo choć marzy mi się spacer ulicami Paryża śladami Ravica i Joan, to jednak został on przedstawiony przez pisarza nieco mrocznie, melancholijnie, a nawet przerażająco, akcja toczy się bowiem tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej. W każdym razie to dobry powód, by spróbować odwiedzić miasto zakochanych jeszcze raz i delektować się jego pięknem z kieliszkiem calvadosu w dłoni przy lekturze tej niesamowitej powieści.

"Łuk triumfalny" to przykład najlepszej prozy, która zapada głęboko w serce i umysł, absolutna klasyka, którą należy po prostu znać. Remarque stworzył niepowtarzalny klimat, pełen smutku i nostalgii. Nie boi się pisać gorzkiej prawdy o życiu, które często daje nam prztyczka w nos, w pięknym stylu porusza trudne tematy, takie jak: samotność, śmierć, zemsta, odkupienie winy, człowieczeństwo, zdrada czy wojna. 

Głównym bohaterem jest Ravic, lekarz niemieckiego pochodzenia, nielegalny emigrant, który mieszka w Paryżu i pracuje na czarno jako chirurg w jednej z prywatnych klinik. Ravic nie ma żadnych oczekiwań względem życia, nie wierzy, że może spotkać go coś dobrego, bez grymasu bierze to, co przynosi kolejny dzień. Nosi w sobie ból, wywołany okrutnymi wydarzeniami, z powodu, których opuścił swą ojczyznę. Ravic twardo stąpa po ziemi, nie ma złudzeń, nie wierzy w miłość, aż do chwili, kiedy poznaje zupełnie przypadkowo Joan. Nie jest to jednak historia ckliwej, naiwnej miłości, ale opowieść o skomplikowanej relacji dwójki ludzi po przejściach, naznaczonej dojrzałością i świadomością praw, które rządzą światem. Według mnie jest to jedna z najpiękniej opowiedzianych historii miłosnych, przejmująca i smutna a zarazem niezwykle romantyczna. 

Kiedy czytałam "Łuk triumfalny" ledwo powstrzymywałam się przed podkreślaniem jednego cytatu za drugiem, wymagało to ode mnie sporo wysiłku, bo pisarz miał niebywały talent do trafiania w punkt, jeśli chodzi o obserwowaną rzeczywistość. Jego spostrzeżenia, choćby na temat samotności, dotykają najcieńszych strun duszy: Jak łatwo człowiek marznie, kiedy jest sam! Nawet podczas upałów. A dwoje ludzi nigdy. Lub kiedy pisze o miłości: Miłość, Joan, to nie staw, w którym zawsze można się przejrzeć. Ma odpływy i przypływy. I wraki, i zatopione miasta, i ośmiornice, i sztormy, i złote wybrzeża, i perły. Ale perły leżą głęboko.

Polecam gorąco, "Łuk triumfalny" jest od dawna na mojej prywatnej liście bestsellerów, książek, które zostają na długo w pamięci i do których będę wracać. Według mnie to lektura obowiązkowa dla każdego, kto kocha literaturę.

Moja ocena: 6


Komentarze

Popularne posty