Magdalena Tulli "Szum".


Spodziewałam po tej książce wiele dobrego, a więc pięknej polskiej prozy, bo w końcu nominacja do literackiej nagrody Nike zobowiązuje... Tymczasem, hmmm... jakby to ująć najdelikatniej - jestem mocno rozczarowana. Najwidoczniej szanowne jury typujące pisarzy i ich poszczególne książki kierowało się poczuciem wrażliwości i smaku, którego mi zabrakło. 

Nie zamierzam być nieszczera i pławić się w pochlebstwach na temat książki, która została doceniona przez krytyków literackich, a mi się w ogóle nie podobała. Moja konsternacja osiągnęła zenitu po przeczytaniu na  okładce noty od wydawcy, w której napisano, że Magdalena Tulli to jedna z najwybitniejszych polskich pisarek. Poczułam się jak totalna dyletantka, bo mówiąc zupełnie, szczerze, o Magdalenie Tulli usłyszałam po raz pierwszy za sprawą owej książki, a nie wydaje mi się, żebym była aż taką ignorantką w dziedzinie polskiej literatury.

"Szum" to powieść o... no właśnie, sama nie wiem do końca o czym. Jest tak chaotycznie napisana, brak tu właściwie konkretnej fabuły, całość jest zagmatwana, zamiast tego mamy luźne wątki narracyjne prowadzone w pierwszej osobie, brak spójności, jednej skupiającej uwagę czytelnika opowieści. Przedstawione postaci są jak duchy, pojawiają się i znikają na poszczególnych stronach, nie znamy ich imion, poznajemy tylko wzajemne zależności i powiązania między nimi. Całość ciągnie się jak flaki z olejem. Nie lubię takiej formy narracji, jest zbyt wydumana, nie trafia w sedno, opowiada o wszystkim i o niczym, w zależności od tego, na jakiego odbiorcę trafi.

"Szum" Magdaleny Tulli według mnie narobił wokół siebie tylko niepotrzebnego szumu i szczęśliwie nie otrzymał Nike. Mam w planach przeczytanie pozostałych nominowanych do tej nagrody w roku 2015 powieści. Za mną już "Sońka" I. Karpowicza, o której pisałam ponad rok temu w samych superlatywach oraz "Księgi Jakubowe", które mnie nie zachwyciły, ale doceniam ogrom pracy jaki włożyła w napisanie tej książki Olga Tokarczuk.  Niebawem napiszę też o powieści Sylwii Chutnik pt. "Jolanta". 

Tymczasem, reasumując, powyższa książka nie podobała mi się pod każdym względem, okazała się zaskakująco nudna i nieciekawa.

Moja ocena: 2, choć będąc ze sobą zupełnie szczera, zasługuje na 1

Komentarze

Popularne posty