"Nowa psychologia sukcesu" Carol Dweck


Kolejny poradnik, tym razem dotyczący samorozwoju, aczkolwiek znalazło się w nim nieco kwestii związanych z wychowywaniem dzieci. Od razu, na wstępie przyznam, że "Nowa psychologia sukcesu" mnie rozczarowała i nieco znudziła. Główne założenia, którym hołduje Carol Dweck są jak najbardziej cenne i zgadzam się z nimi w stu procentach, ale książkę można było skrócić o połowę. Nieskończenie duża liczba przykładów, które mają potwierdzić opisane przekonania jest przesadą i sprawiła, że miałam ochotę ominąć kolejne strony, nie mogąc się doczekać konkretów. 

Autorka twierdzi, że nasze nastawienie determinuje sukcesy zawodowe, w szkole i w życiu. Ukazuje wyższość nastawienia na rozwój nad nastawieniem na trwałość. To pierwsze opiera się na przekonaniu, że podstawowe cechy można rozwijać przez pracę. [...] każdy z nas może się zmieniać i doskonalić, jeśli tylko odpowiednio się przyłoży. Trudno się z tym nie zgodzić, ale mówiąc zupełnie szczerze - nic w tym odkrywczego. Nie mogę się jednak zgodzić z tym, że talent to nie wszystko i , że z nastawieniem na ciężką pracę można zdziałać więcej. Owszem, na poziomie podstawowym jak najbardziej, ale jeśli chodzi o bycie najlepszym na poziomie światowym, to bez tego czegoś, iskry bożej, geniuszu, jakkolwiek by tego nie nazwać, samą ciężką pracą człowiek nie osiągnie szczytu. A już z pewnością dotyczy to sportu, gdzie predyspozycje fizyczne, a więc cechy trwałe, odgrywają ogromne znaczenie.

Z uwagą przeczytałam rozdział poświęcony wychowywaniu dzieci i byłam mocno zawiedziona. Oczywiste jest, że należy zachęcać nasze latorośli do pracy nad sobą, traktowania kolejnych trudności jako wyzwania, przekuwania porażek w zwycięstwa. Wszyscy psychologowie mówią, że dzieci należy chwalić za podjęty wysiłek, a nie za efekty, co nie zawsze jest łatwe do zastosowania w praktyce. Jednak pochwały, o których mówi autorka wydają się momentami wprost sztuczne i nienaturalne. Od niedawna jestem matką i siłą wyższą zdarza mi się pochwalić mojego synka za sukces czy jego cechy trwałe, a nie za wysiłki. O zgrozo, mówię do niego: "Ależ ty jesteś mądry!", "Pięknie to zrobiłeś!" i na pewno, kiedy w przyszłości obejrzę jego rysunki, powiem, że jest niczym mały Picasso, zamiast sugerowanego przez autorkę: "Widzę na tym obrazku tyle pięknych kolorów. Opowiedz mi o nich" lub "Dzięki pasji, z jaką grałeś, twój występ dał mi dużo radości. Co czułeś wykonując ten utwór?". Jakoś to do mnie nie przemawia. 

Z pewnością muszę się nauczyć chwalenia za wysiłek, ale na pewno nie będę się ograniczać tylko do tego, bo to wbrew naturze. Nie widzę nic złego w tym, by powiedzieć od czasu do czasu do dziecka "świetnie ci to wyszło" zamiast "doceniam ogrom pracy jaki w to włożyłeś".  Zgadzam się natomiast z autorką, że nie powinno się stygmatyzować dzieci, które osiągają gorsze wyniki w nauce, odpowiednie podejście i zachęcenie do większego wysiłku mogą zdziałać cuda i sprawić, że dziecko zacznie osiągać sukcesy w danej dziedzinie. Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że nigdy nie miałam wyjątkowych zdolności matematycznych, ale zależało mi, by mieć dobre stopnie z tego przedmiotu. Aby to osiągnąć musiałam włożyć w naukę dużo więcej wysiłku niż niektórzy moi koledzy, którzy mieli smykałkę do rozwiązywania zadań matematycznych. Dzięki samozaparciu moje wyniki w nauce były równie dobre, ale powiedzmy sobie szczerze, nie miałam szans by zostać matematycznym geniuszem.

Podsumowując, książka moim zdaniem mało odkrywcza, przydługa i momentami nużąca. Będąc zupełnie szczera, nie kupiłabym jej po raz drugi.

Moja ocena: 3
 

Komentarze

Popularne posty