"Złota klatka" Camilla Läckberg.



Już dawno nie czytałam tak złej książki, po prostu fatalnej pod każdym względem. Literacko i językowo to jedna wielka katastrofa, a sama fabuła nudna i przewidywalna. I do tego jeszcze sceny erotyczne,  jak z  kiepskiego filmu pornograficznego. To nie jest żaden thriller psychologiczny, tylko kiepskie czytadło, w którym napięcie jest bliskie zera, a główne postaci są papierowe i bez wyrazu.

Trudno jest mi uwierzyć, że Camilla Läckberg, którą bardzo lubię i szanuję za słynny cykl kryminalny rozgrywający się w Fijälbace, napisała takiego gniota. Styl, sposób budowania postaci i prowadzenia akcji jest zdecydowanie inny niż ten, do którego zdążyła nas przyzwyczaić. Mam wrażenie, że "Złotą klatkę" napisał ktoś inny. Nie wiem, czy pisarka jest w tak rozpaczliwej sytuacji finansowej, czy po prostu pisała tę książkę pod wpływem jakiś leków, ale na jej miejscu, nie zdecydowałabym się na jej wydanie, za żadne pieniądze świata. Najsmutniejsze w tym wszystkim, że cel finansowy i komercyjny zostanie z pewnością osiągnięty, bo miliony czytelników, włącznie ze mną, da się nabić w butelkę. Jestem tą książką mocno rozczarowana i czuję się oszukana. Żałuję każdej wydanej na nią złotówki...

Główną bohaterką "Złotej klatki" jest Faye, piękna i inteligentna żona wpływowego i bogatego biznesmena, dla którego zrezygnowała z kariery, swoich marzeń, ale przede wszystkim zmieniała się w kobietę, jaką nigdy nie chciała się stać. Wkrótce przekona się, że za z pozoru bajkowe życie, przyjdzie jej słono zapłacić. Faye jednak zadziwiająco szybko i skutecznie podniesie się z kolan...

Więcej nie będę zdradzać, ale szczerze mówiąc, nie zamierzam Was do tej lektury w ogóle w jakikolwiek sposób zachęcać. Wprost przeciwnie, mocno Wam ją odradzam. Szkoda czasu na czytanie tak kiepskich książek.

Komentarze

Popularne posty