"Zimowla" Dominika Słowik, Wydawnictwo Znak.



Dominika Słowik za tę książkę zdobyła Paszport Polityki, więc oczekiwania do do niej miałam spore. Muszę jednak przyznać, że się mocno rozczarowałam... Książka jest nierówna, momentami zachwyca, a chwilami dłuży się niemiłosiernie. Początek zupełnie mi nie podszedł, ale przyznam, że potem było dużo lepiej, natomiast zakończenie mnie zupełnie rozczarowało. Ta atmosfera nierealności zdarzeń, które opisuje autorka, gdzieś wyparowała. Logika zabiła magię, którą ta książka przez cały czas żyła. 

Maleńkie senne miasteczko w województwie małopolskim. Lunatyczka, która nago spaceruje po dachach i wyśpiewuje pieśni w nieznanym nikomu języku, budząc strach i podziw. W Cukrówce ludzie są przyzwyczajeni do zdarzeń o nadprzyrodzonym charakterze. W stanie wojennym w tutejszym kościele obraz Matki Boskiej zaczął płakać rzewnymi łzami, lokalna społeczność nazwała to wydarzenie cudem. Troje nastoletnich przyjaciół, którzy próbują przepędzić atmosferę prowincji, popalając trawkę i popijając rożnej maści alkohol. Spokój miasteczka burzy wiadomość o wyłowieniu z pobliskiego kąpieliska ciała martwego dziennikarza. Czy ma w tym coś wspólnego szalony Pszczelarz, który prowadzi samotne życie na pobliskich działkach, a może lokalny biznesmen i działacz, który prowadzi podejrzane interesy? Tajemniczych i niewyjaśnionych zbiegów okoliczności przybywa, a nasi bohaterowie próbują dowiedzieć się, co lub kto za nimi stoi. 

Trzeba przyznać, że autorka genialnie opisała rodzinne i lokalne zależności oraz stworzyła nieszablonowe postaci, które mnie zachwyciły swym charakterem. Moje ulubione fragmenty dotyczyły babki Sareckiej i jej zięcia, momentami wybuchałam głośno śmiechem, szczerze ubawiona ich wzajemną niechęcią i podjazdową wojną toczoną latami. Zresztą postać ojca małej Sareckiej to po prostu majstersztyk i chyba jedna z głównych zalet tej książki. 

Nie znajduję w tej powieści nic nowego i zaskakującego. Podobne książki już istnieją, choćby proza Joanny Bator, która zawsze w jakimś stopniu opiera się o to, co nierzeczywiste. Lokalny religijny cud był już także w książce Łukasza Orbitowskiego pt. "Kult", którą czytało mi się dużo lepiej niż powieść Dominiki Słowik. Szczerze powiem, że z ulgą dobrnęłam do końca. Trochę jestem zdziwiona, że "Zimowla" została nagrodzona Paszportem Polityki, ale cóż, kapituła miała pewnie swoje racje, a my czytelnicy na szczęście mamy prawo mieć swoje.


Komentarze

Popularne posty