"Poniemieckie" Karolina Kuszyk, Wydawnictwo Czarne.



"Poniemieckie" to świetnie napisana opowieść o rzeczach i miejscach, które dziś uważamy za "swoje", ale z historią i faktami ciężko dyskutować. Ziemie odzyskane do dziś są trochę obce, czuć w nich ducha i obecność niemieckiego narodu, który je pierwotnie zamieszkiwał. Dla mnie, urodzonej i mieszkającej w Polsce centralnej, wiele z opisanych tu historii było zaskoczeniem i nowością. Domyślam się, że zupełnie inaczej spojrzy na tekst ktoś, kto jest lub był mieszkańcem tych terenów.

Słowo "poniemieckie" na stałe weszło do użytku i języka na terenach Polski zachodniej. Obejmowało swym zasięgiem rzeczy użytku codziennego, całe domostwa, kamienice, pałace, obrazy, książki, cmentarze, a nawet pewien sposób organizacji przestrzeni, który dla nowo przybyłych był obcy i niezrozumiały. Autorka starała się dotrzeć do osobistych wspomnień i relacji pierwszych mieszkańców ziem odzyskanych, które mogą się nam dziś wydawać szokujące ze względu na dość nonszalancki i mówiąc oględnie, niedbały stosunek nowo przybyłych do tego, co zastali w swych nowych domostwach. Rozkradanie, celowe niszczenie i burzenie to powszechne działania, które były tolerowane przez władze na wszystkich szczeblach. Nasza stolica wszak odbudowana została w dużej mierze z materiałów rozbiórkowych z Dolnego Śląska. Szaber na terenach poniemieckich był powszechny i akceptowany. Czytając te relacje trudno nie czuć żalu, że tyle pięknych miejsc zostało okradzionych i doprowadzonych do ruiny. 

Karolina Kuszyk nie omija trudnych tematów, pisze o wypędzonych i ich wizytach w dawnych domostwach, roszczeniach i skomplikowanych relacjach polsko-niemieckich, także tych współczesnych. Nierzadko po wojnie Niemcy i nowy przebyli jeszcze przez dłuższy czas żyli pod jednym dachem, co wydaje się dziś, trzeba przyznać, dość surrealistyczne. Takie wspomnienia pozwalają spojrzeć na historię także z tej  drugiej strony. 

Autorka sama wychowała się "na poniemieckim" i wyraźnie to czuć w całej opowieści. Celowo nie używam pojęcia reportaż, bo wydaje mi się, że jednak zabrakło tu obiektywizmu i w wielu miejscach przebija się osobista opinia autorki, co dla mnie nie jest akurat wadą w przypadku tej książki. Moje zastrzeżenie dotyczy tego, że jest ona nierówna, momentami nie można się od niej oderwać, ale  niestety zdarzają się też przydługawe i nudne fragmenty. Trzeba jednak przyznać autorce, że ma lekkie pióro i talent do snucia opowieści. Całość oceniam bardzo dobrze. Przeczytałam książkę z ciekawością i mogę z czystym sumieniem polecić zainteresowanym tematem, a szczególnie tym, którzy "na poniemieckim" mieszkają.

Komentarze

Popularne posty