"Oświęcim. Czarna zima" Marcin Kącki, Wydawnictwo Znak.

 


Miałam sporo obaw, co do tego reportażu, który zebrał dość skrajne opinie. Autorowi zarzucano brak obiektywizmu i nieetyczne zagrania względem rozmówców, jednak temat wydawał mi się na tyle interesujący, że postanowiłam wyrobić sobie własne zdanie i nie żałuję. Po pierwsze książka jest naprawdę ciekawa, sprawnie napisana i pokazuje Oświęcim w zupełnie nowym, myślę, że dla większości z nas, nieznanym świetle. Moim zdaniem, na tyle zachęcająco, że czytelnik ma ochotę je poznać i przyjrzeć się mu uważnie. 

Książka nie jest poświęcona Muzeum w Oświęcimiu, choć pojawia się ono wielokrotnie w różnym kontekście. Autor skupił się na opisie miasta, w którym znajduje się obóz zagłady, rozmawiał z jego mieszkańcami o tym, jak się żyje w takim miejscu, czy sąsiedztwo obozu ma jakiekolwiek przełożenia na ich codzienność. Dla większości z nas zaskakujący może się wydawać fakt, że na terenie obozu znajdują się domy i mieszkania, w których zwyczajnym torem biegnie życie. Że po wojnie ludzie budowali swoje domy z obozowych desek i innych materiałów pochodzących z baraków. Że stosunki mieszkańców Oświęcimia z dyrekcją Muzeum są dość napięte z wielu względów. Że Oświęcimianie na co dzień, raczej nie zastanawiają się za często nad tym, co się tutaj wydarzyło kilkadziesiąt lat temu. Że wbrew pozorom, właśnie tu należy edukować mieszkańców w zakresie tolerancji i poszanowania dla innych kultur i religii, mając szczególnie na uwadze fakt, że w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku miał tu miejsc pogrom Romów, którzy zostali przepędzeni i zmuszeni do opuszczenia Polski [sic!]. Zjawisko kopaczy na terenie byłego obozu mnie już tak nie zszokowało, bo czytałam o tym, między innymi u Pawła Reszki. Bardzo ciekawy okazał się natomiast wątek dotyczący zakładów chemicznych Synthos, lokalnych układów, układzików. Jest tu naprawdę wiele ciekawych wątków i opowieści, które wiążą się z wielowiekową historią miasta.

Mimo tego, że autor nie do końca elegancko zachował się wobec swych rozmówców, cytował ich wypowiedzi wbrew ich woli, to jednak i tak uważam, że jest to wartościowy i bardzo ciekawy reportaż. Marcin Kącki próbuje odczarować Oświęcim, pokazując, że życie w tym mieście w wielu aspektach wygląda tak jak wszędzie, choć codzienność jego mieszkańców może czasami szokować i budzić nasz wewnętrzny opór, może nam się wydawać, że przecież "tak się nie godzi i nie wypada". I ja po części rozumiem tę chęć prowadzenia normalnego, zwyczajnego życia, bez oglądania się na straszną historię. Jedyne z czym nie mogę się pogodzić to fakt, że właśnie tutaj, w tym mieście, ksenofobia i nietolerancja wciąż ma się dobrze, wbrew przeszłości. Nie potrafię tego pojąć i wierzę tylko, że lokalne, oddolne inicjatywny mające na celu walkę z jakąkolwiek dyskryminacją i wykluczeniem będą wspierane w swych działaniach przez władzę, a efekty ich pracy przyniosą niebawem oczekiwane efekty. Historia po raz kolejny pokazuje, że tylko rzetelna edukacja jest w stanie ustrzec nas przed błędami przeszłości i że mamy w tym temacie jeszcze kilka zaległych lekcji do odrobienia.

Książkę bardzo polecam, naprawdę warto!

Komentarze

Popularne posty