"Bękart ze Stambułu" Elif Shafak, Wydawnictwo Poznańskie.

 


To nie jest moja ulubiona powieść Elif Shafak, choć w zupełności rozumiem zachwyty większości czytelników. Na pewno jest to najgłośniejsza powieść tureckiej pisarki, która wywołała w jej ojczyźnie ogromne poruszenie i oburzenie. Ludobójstwa Ormian pozostaje tam do dziś tematem tabu, pisarce wytoczono po publikacji książki proces, w którym oskarżono ją o szkalowanie dobrego imienia Turcji. I choć uważam, że autorka świetnie poradziła sobie z tak trudnym historycznie tematem, to pod względem fabularnym czegoś tu zabrakło. Większość bohaterów jest przedstawiona powierzchownie, niemal jak w kalejdoskopie, poznajemy kolejne postaci, ale nie mamy szansy lepiej ich poznać. Książka wolno się rozkręca, według mnie nabiera charakteru i tempa, dopiero wtedy kiedy całość akcji przenosi się do Stambułu. 

Jednego tej powieści odmówić nie można, cała aż kipi od tureckich smaków i zapachów. Podczas lektury notorycznie odczuwałam głód i tęsknotę za moimi ulubionymi tureckimi daniami i przysmakami. Bardzo zgrabnie udało się pisarce przemycić do treści elementy mistyczne i magiczne, nie ma w tym ani krzty groteski czy poczucia niedorzeczności. Właściwe to właśnie te akcenty spoza ziemskiego świata nadają całości intrygujący charakter i spinają w  ciekawą opowieść.

Trudno tu mówić o głównej bohaterce, bo bohaterów, a właściwie bohaterek jest wielu. Młoda Zeliha, która chce usunąć niechcianą ciążę, ostatecznie jednak decyduje się urodzić nieślubne dziecko. Dwadzieścia lat później poznajemy jej zbuntowaną córkę Aysę, która pragnie żyć po swojemu, fascynuje się filozofią egzystencjalną i muzyką Johmego Casha oraz całe grono ciotek, babcię i prababkę, które tworzą barwny, choć nie pozbawiony konfliktów i wzajemnych żalów babiniec. Niespodziewanie odwiedza ich pasierbica jedynego żyjącego męskiego potomka rodziny. Amy jest amerykańską Ormianką i pragnie odwiedzić kraj swoich przodków oraz zmierzyć się z rodzinną traumą. Niespodziewanie, dwie całkiem różne nastolatki, stają się sobie bliskie. Ich spotkanie jest początkiem rozwikłania rodzinnych tajemnic, pełnych bólu i wstydu...

Ta książka opowiada o próbie pojednania i zadośćuczynienia w wymiarze bardzo osobistym, jednostkowym oraz historycznym, które tak naprawdę nie jest możliwe. Wyrządzonych krzyw nie da się zmazać, ani zapomnieć, jednak wyraz skruchy, nie negowanie wyrządzonego zła może przynieść choć minimalną ulgę ofiarom. Może to nie jest moja ulubiona książka Elif Shafak, ale wciąż bardzo dobra, dlatego Wam ją polecam.

Komentarze

Popularne posty