"Dom Holendrów" Ann Patchett, Znak Literanova.

Długo mnie tu nie było i szczerze mówiąc, nie byłam pewna czy w ogóle wrócę... Moje czytanie stało się nijakie, wręcz pozbawione jakichkolwiek emocji. Słowa przeze mnie przelatywały i nie wywierały większego wrażenia, nic nie było w stanie mnie zachwycić czy poruszyć. Nie wydaje mi się jednak, by była to tylko wina źle dobranych lektur- nigdy nie zdaje się na przypadkowy zakup, a większość z nich zebrała naprawdę dobre recenzje. Miałam po prostu gorszy czas, jakiś totalny spadek nastroju, choć tak naprawdę nic złego się nie działo. Po raz pierwszy w życiu nie umiałam znaleźć ukojenia w lekturze - na szczęście, przynajmniej tak mi się wydaje, to już za mną...  Smutek sam gdzieś odszedł, znienacka, tak jak się pojawił, a zdolność i chęć skupienia uwagi na słowie pisanym wróciła. I w końcu pojawił się też zachwyt nad czytaną książką oraz to wspaniałe uczucie, kiedy nie możesz się od niej oderwać. Jak mi tego brakowało! Poczułam, że znów żyję. 

Książka "Dom Holendrów" Ann Patchett zachwyciła mnie od pierwszego akapitu, wciągnęła i trzymała w skupieniu do ostatniej strony. I kiedy próbuje sobie odpowiedzieć na pytanie, co mnie w tej książce tak ujęło, nie umiem udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Sama fabuła nie obfituje w jakieś spektakularne zdarzenia, to historia rodzinna, jakich w powieściach wiele i o których już czytałam. Jednak sposób w jaki pisarka ją opisała jest niemal hipnotyzujący, to jest prawdziwy majstersztyk. Od początku czytelnik czuje, że wydarzy się coś złego, coś, co będzie miało nieodwracalny wpływ na życie tej rodziny, a jednocześnie, kiedy już poznajemy kolejne fakty i następują pewne zdarzenia, z całej historii emanuje niezwykły spokój. Czytanie tej powieści było dla mnie wielką przyjemnością: jej bohaterowie, tło zdarzeń, sama fabuła, wszystko tu pięknie zagrało. Styl pisarki jest nie do podrobienia, jest w nim coś niezwykle dostojnego i przynoszącego czytelnikowi ukojenie.

Książka opowiada historię dwójki rodzeństwa, Maeve i Danny'ego, sierot, które najpierw porzuciła matka, a kilka lat później w wyniku nagłej śmierci osierocił ojciec. To ostatnie zdarzenie mocno skomplikowało sytuację życiową barat i siostry. Cała akcja toczy się wokół tytułowego Domu Holendrów, zabytkowej i pięknej posiadłości, którą ich ojciec zlicytował od banku po bardzo okazyjnej cenie. Danny i Maeve tutaj się wychowywali, ale to też z powodu tego miejsca, matka ich opuściła, a inna kobieta uparła się za wszelką cenę zdobyć ich ojca właśnie dla tego budynku. 

To jest piękna opowieść o potędze miłości brata i siostry, którzy w obliczu traumatycznych wydarzeń wspierają się i kochają przez całe życie, ale także o tym, że historia lubi zataczać koło, a my często żyjemy w nieświadomości, że popełniamy błędy naszych rodziców. To także opowieść o matce marnotrawnej, która porzuciła swe dzieci, ale także ojcu, który nie potrafił z nimi rozmawiać, zaryzykuję stwierdzenie, że może nawet kochać, co pokazuje dobitnie, że nie każdy człowiek jest stworzony do tego, by mieć dzieci. 

'Dom Holendrów" to wspaniale napisana, wciągającą powieść, od której nie można się oderwać. Bardzo gorąco Wam ją polecam.

Komentarze

Popularne posty