"Moja żona nie tańczy" Tove Ditlevsen, Wydawnictwo Czarne

 


Z zasady nie przepadam za opowiadaniami, ale Tove Ditlevsen pisze w tak hipnotyzujący sposób, że trudno się oprzeć jakiekolwiek książce, którą wyszła spod jej pióra. Po "Trylogii kopenhaskiej", którą tak bardzo się zachwycałam i Wam żarliwie polecałam, przyszła kolej na kolejną wspaniałą pozycję tej utalentowanej pisarki. Od pierwszego akapitu ma się to cudowne uczucie, że czyta się coś naprawdę dobrego, że ma się okazję obcować z literaturą na najwyższym poziomie i to jest tak niesamowite, bo język jakim posługuje się pisarka jest prosty, a jednocześnie sprawia, że nie sposób się od tekstu oderwać. Z pozoru nieskomplikowane historie, pozbawione jakichś nieoczekiwanych zwrotów akcji, wciągają i zmuszają do myślenia. 

Tym razem Tove Ditlevsen po mistrzowsku wzięła pod lupę związki damsko męskie oraz rodzinne dramaty, których ofiarami bywają też dzieci. Zależności i sieci wzajemnych powiązań, niewypowiedziane słowa, które unoszą się w ciut przyciężkawej domowej atmosferze okazują się zaskakująco aktualne. Ta oszczędna proza aż kipi od emocji, jej bohaterowie są uczestnikami przeróżnych dramatów, a pisarka bez litości obnaża przed nami ich lęki i obawy, demaskując tym samym ich prawdziwy charakter.

Genialna proza, która mi osobiście bardzo przypadła do gustu i która mnie szczerze porusza. Każde z tych opowiadań mogłoby być początkiem wspaniałej powieści, dlatego gorąco Wam je polecam.

Komentarze

Popularne posty